Niesamowite fiordy, jedyna w swoim rodzaju zatoka oraz średniowieczne miasto Kotor i oczywiście wszechobecne koty.
Zaczęliśmy dość nietypowo, bo od zwiedzania mariny w Porto Novi. Po prostu chciałem popłynąć katamaranem. Niestety, budżet okazał się za mały, a mieliśmy przed sobą jeszcze dwa tygodnie pobytu. Niemniej jednak wrażenia były całkiem spore. Przepiękna marina, kapitalna architektura miasteczka, wspaniałe, luksusowe jachty – tylko pomarzyć. Przy małej kawie rozważaliśmy z żoną możliwość zamustrowania na jakikolwiek rejs po zatoce Boka. I w końcu się nam to udało





Po tych niecodziennych wrażeniach związanych z architekturą czas na coś wyjątkowego – średniowieczny Kotor. Zabytkowe miasto przyciąga turystów jak magnes. Podobno koty też mają w tym swój udział. W czasie wielkiej zarazy uratowały miasto przed epidemią dżumy, polując na gryzonie i inne niebezpieczne osobniki przenoszące zarazki. Stąd olbrzymia empatia mieszkańców i zwiedzających wobec tych zwierząt. Są więc specjalne sklepy poświęcone sympatycznym futrzakom, a nawet znajduje się tu muzeum kotów. Oprócz zabytków kolosalne wrażenie wywołują olbrzymie wycieczkowce cumujące obok Starego Miasta. Jest na co popatrzeć.


Palmy, motocykle i wycieczkowce – ciekawy zestaw




Zabytki noszą ślady czasu – widać je na każdym kamieniu, w każdej rysie. Wieże zegarowe przyciągają wzrok. Dwa zegary. I oba pokazują dokładnie ten sam czas. Dlaczego? Jeden z nich to zapasowy – gotowy na każdą ewentualność, na czas wojny. W tamtych latach pora dnia i dokładny czas były informacjami strategicznymi. Każda sekunda miała znaczenie. Każdy ruch mógł zadecydować o losach mieszkańców.














Wybraliśmy się też do Herceg Novi – miasta znacznie większego niż Kotor, rozciągającego się u brzegu malowniczej Zatoki Kotorskiej. Już na pierwszy rzut oka widać, że to miejsce z duszą – architektura łączy w sobie wpływy romańskie, bizantyjskie, a nawet orientalne, a wąskie uliczki starego miasta zachęcają do spaceru i odkrywania tajemniczych zakamarków. Nie obyło się bez małego zgubienia – w pewnym momencie zupełnie straciliśmy orientację, ale mieszkańcy byli niezwykle pomocni i dzięki nim trafiliśmy do kilku naprawdę wyjątkowych miejsc. Cała wyprawa miała więc nieco przygodowy charakter, zwłaszcza że musieliśmy wrócić do hotelu o odpowiedniej porze.
Podczas spaceru udało mi się też zrobić kilka zdjęć, które świetnie oddają klimat tego niezwykłego miasta. Poniżej możecie je zobaczyć i poczuć choć odrobinę atmosfery Herceg Novi.









Jak zawsze Twoja wiedza o miejscu, interesujące własne spostrzeżenia okraszone przepięknymi zdjęciami miejsc przenoszą do miejsc nie wszystkim znanym. Dziękuję za ten reportaż.
Piękna podróż Tomku, uchwyciłeś klimat i detale tych miejsc. Teraz jeszcze bardziej chce mi się jechać i poczuć samemu te miejsca. Brawo!
Pięknie napisane – czuć tu nie tylko zapach morza, ale i lekki posmak nostalgii. Czarnogóra ma w sobie coś z opowieści – między kamieniem a kotem, między górami a wodą. Świetna narracja i zdjęcia, które aż proszą się o wydruk w formie małego albumu podróżniczego.
Panie Tomku, jak zawsze świetne zdjęcia, a na nich przepiękne widoki. Byłam w Czarnogórze 13 lat temu, już wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Chyba najwyższy czas żeby popodziwiać te urokliwe miejsca zanim ich nie zadepczą tłumy tych, którzy obejrzą Twoje zdjęcia. Pozdrawiam, licząc że może uda nam się kiedyś skorzystać z cicerone tak profesjonalnego jak autor tego albumu.